niedziela, 20 listopada 2016

Ch...owa Pani Domu

Jak to jest z tym czytaniem?

Ponoć trzydzieści i trochę procent Polaków  zdeklarowało, że w zeszłym roku przeczytało przynajmniej jedną książkę. Mogę się pochwalić,że należę do tej mniejszości, ba! przeczytałam nawet więcej niż dwie,czy trzy! Co prawda nie jestem molem książkowym. Nie czytam dziesięciu tomiszczy miesięcznie, a wszystkie nie muszą mieć co najmniej 800 stron (inaczej to nowelka), ale chętnie sięgam po jakiś tomik poezji, albo...


Literatura niezbyt piękna.

I nie mam tu na myśli wspaniałych historii Batille'a., czy innych obrzydliwości, które można przeczytać pod wieloma nazwiskami. Myślę o tych książkach które się nagle stają modne i nikt nie wie dlaczego. Z ciekawości, co przyciąga tak wielu czytelników, sięgnęłam m.in. po 50 twarzy Greya (tak, całą trylogię machnęłam, a co!), Magię sprzątania, czy Ch...ową Panią Domu.  


Chujowa Pani Domu

Ja wiem, że w świecie, który przesadnie dąży do perfekcji potrzebny był głos rozsądku. Przynajmniej ja miałam dość testów białych rękawiczek, kobiet będących matkami roku, gdzie Super Niania się chowa, sprzątaczkami, że Pani Rozenek  byłaby zawstydzona, kochankami od których może się uczyć sama Sasha Grey, a przy tym wszystkim pieką bezglutenowe ciasta, chodzą na siłownie 10 razy w tygodniu, przynajmniej 6h dziennie spędzają z pociechami bawiąc się i NIGDY nie włączają telewizji, za to przeczytają książkę, przepłyną 47 basenów, a wieczorem wyglądając jak milion dolarów. Ale, o ile nie zgadzam się z coachami, którzy krzycząc pytają 'kto mi zabrał marzenia' o tyle nie zgadzam się z obrazem, który w swoim 'anty-poradniku' pokazała Pani Kostyszyn.

Majtki na okres, majtki do łóżka

Autorka opisuje w swojej książce (dosyć często w zabawny sposób) sytuacje, które dotykają wszystkich kobiet świata. Polemizuje z wyidealizowanym światem telewizji zastanawiając się m. in. skąd te wszystkie aktorki mają tyle kompletów bielizny. Przyznaje się do wielu rzeczy, o których nigdy nikt nie mówi na głos. I tak jak wiele z nas ma dość wymogów jakie stawia się przed kobietą. Ma dość tego, że ma być w życiu zarówno mężczyzną (same chciałyście równouprawnienia!), jak i kobietą (bo nie mogę się czuć przez Ciebie mężczyzną!).  Mamy być pewne siebie, zadbane, w domu musi być posprzątane, ugotowane, mamy chodzić do pracy, do kościoła, na hiszpański i Wyższą Szkołę Wyboru Najlepszych Szczoteczek do Pucowania Fugi.

Kiepska z wyboru

Ale to, że ktoś sobie nie radzi ze swoją rolą w społeczeństwie nie jest powodem do napisania książki, która stara się być usprawiedliwieniem nijakiego życia autorki. Nie chciałabym, żeby kobiety się utożsamiały z tą bohaterką.  I nie chodzi o to, że ja sama jestem tak świetna, że krytykuję Panią Kostyszyn za to, że nie jest idealna. Żadna kobieta nie jest. Żaden mężczyzna  też nie. Ale pisanie książki o swoim niezbyt udanym życiu i udowadnianie wszystkim, że tak powinno być nie jest fair względem ludzi, którzy jednak się starają. 

Recenzje zawsze pochlebne

Mimo że książkę uważam za kiepską, mimo że autorkę posądzam o grafomanię, a bycie "Chujową Panią Domu " nie jest dla mnie komplementem, to muszę przyznać, że książka ta doczekała się wielu bardzo pozytywnych recenzji. I za to chciałam podziękować Autorce.
Pani Magdaleno, dziękuję bo czytając recenzje Pani książki znalazłam kilka ciekawych blogów, które teraz śledzę zawzięcie
Dziękuję też za to, że może przeczytają Pani tekst ludzie, którzy w zeszłym roku nie wzięli ani jednej książki do rąk a tytuł może zachęci do zobaczenia dlaczego uważa się Pani za tak kiepską osobę.

Z drugiej strony, czy nie jest tak, że czasem my wszystkie, wchodząc do domu myślimy "kurz leży na szafkach, to i ja poleżę"?

Pozdrawiam, Ewe

wtorek, 1 listopada 2016

30h podróży

AUTOKAREM?!

I to TRZYDZIEŚCI godzin?! Zwariowaliśmy chyba. Przeca ja mam chorobę lokomocyjną! Jeżeli jedziemy autokarem to ja poproszę milion woreczków. Tzn. milion na pierwsze dziesięć godzin. Później to już sama nie wiem.

Czyli jak jechać 30h i nie zwariować.

Brzmi strasznie, ja się nastawiłam na najgorsze. Będzie mnie bolał tyłek, będzie mim niedobrze, nie da się przecież usiedzieć tyle czasu. A co jeżeli się wydłuży? I jeszcze dzieci! Na pewno będzie ich milion, a dzieci płaczą i wymiotują, a jak one zaczną to i ja nie wytrzymam. i będę płakać i robić inne rzeczy z nimi też. No i jeszcze najważniejsze! Co jeżeli będę musiała SIKU, a będzie dopiero po postoju?!

Jak się przygotować?

Przede wszystkim nie taki diabeł straszny jak go malują. Ja ze swojego doświadczenia, niezbyt dużego, bo raptem 60h spędziłam w autokarze, mogę Wam polecić poduszki pod kark.(; Są mega wygodne, głowa Ci nie opada, kark nie sztywnieje i nie boli. Sami musimy się zaopatrzyć  w nowe (jedna nam pękła w drodze do Grecji, więc Dzióbek nie miał tak wygodnej podróży), ale nie wyobrażam sobie już podróży bez nic.
Po drugie kwestia jedzenia. W drodze na miejsce jest to o tyle łatwiejsze, że wszystko możemy przygotować w domu, spakować, generalnie luzik. Z powrotem już nie jest tak kolorowo. Nam po prostu nie chciało się wszystkiego przygotowywać, zdecydowanie woleliśmy ostatni spacer po mieście. Oczywiście minimum żarcia spakowaliśmy, ale było zdecydowanie za mało. Dlatego, za obiad jakiś, czy kanapkę w Maku płaciliśmy kartą, banki dają teraz całkiem dobre warunki przewalutowania, więc warto się z nimi zapoznać.
Postój w Macedonii

Nastawienie

Dużo robi też podejście do tematu. Ja założyłam, z góry, że ta podróż będzie okropna. Będzie niewygodnie, głośno, mało miejsca i postoje to w ogóle odbędą się raz na 10h. Oczywiście się myliłam. Postoje były średnio co 3-4h. Trwały od 10 -40 minut, w zależności od zapotrzebowania. (; Warto wiedzieć, że kawę/ herbatę można kupować u kierowców autobusu, a nie wydawać już na start ciężko zarobione ojro(; Dlaczego o tym mówię? W wielu krajach zapłacisz w euro, ale resztę dostaniesz już w lokalnej walucie, więc jeżeli zagraniczne płatności kartą nadal Cię przerażają to za część rzeczy możesz płacić starą dobrą złotówką (;

Maraton filmowy

No i najważniejsze, wyobraź sobie, że wybierasz najgorsze polskie filmy. Jakaś Kac Wawa, Last Minute i Gulczas, a jak myślisz. Siadasz w jakimś dosyć gównianym kinie, którego właściciel nadal wierzy, że będzie miało jeszcze swoje 5 minut. Niewygodnie jak cholera, dupa boli, czujesz gotowane jajka i czipsiory. Siadasz tam z czterdziestoma innymi osobami i każdy chętnie wyraża swój zachwyt nad polską kinematografią. Zaczyna się seans. Reklama Gali i Berlinek, coś na wzdęcia i na kaszel, ekran się robi biały, 3, 2, 1

Oglądamy Last minute

I oglądasz przez  piętnaście z trzydziestu godzin beznadziejne filmy, a najgorsze jest to, że pod polską granicą zaczynasz uważać, że TEN FILM to już SERIO  był całkiem DOBRY(;


Pozdrawiam, Ewe