niedziela, 11 grudnia 2016

Pszczyna na dwa razy

4 nad ranem, siedzimy w pubie i pełni nowych pomysłów (jeden lepszy od drugiego) jak zmienić świat, życie i przede wszystkim siebie. "Przydałoby się trochę polotu i finezji w tym smutnym jak pizda mieście"- więc już otwieramy nowe biznesy, wiemy, że czeka nas dużo pracy i przeszkód, ale przecież o tym pomyślimy jutro jak wstaniemy. Będziemy ciężko walczyć o to miasto o siebie i przestaniemy jeść mięso (żartuję, aż tak źle nie jest nawet o 4 nad ranem w pubie). Ale zanim to wszystko zrobimy to jutro z samego rana zaczniemy korzystać z tego, że cały świat mamy w zasięgu ręki, więc jutro, tak- JUTRO wyjeżdżamy GDZIEŚ, przecież WSZYSTKO możemy, jesteśmy pokoleniem, które WSZYSTKO MOŻE.



Kiedy obudziłam się rano

o 13 przeczytałam tylko smsa "może innym razem pojedziemy, jeszcze nie mogę siadać za kierownicę."- rozumiem, ja nie wiem jeszcze czy mogę siadać, a co dopiero za kierownicę. Ale cóż- nie ryzykujesz nie wygrywasz- siadać mogę, chodzić też- nie jest źle, nawet nie ma kaca, tylko lekko boli głowa. Więc trzeba coś zrobić z tak piękną niedzielą, a przynajmniej z tym co z niej zostało (jakieś 4h słońca). Zbieramy tyłeczki, sprawdzamy połączenia i idziemy na dworzec kolejowy- tam nikt nie ocenia;)

Pszczyna.

Ruszamy do Pszczyny, blisko i sporo ciekawych miejsc. Ja byłam tam tylko raz w życiu (nie licząc kilkuset sytuacji kiedy w związku z pracą jestem na peronie- liczy się?:) na koncercie- Dni Pszczyny to taki mały festiwal rockowej muzyki.  Więc jedziemy! Zobaczymy Pałac, wieże ciśnień, Skansen, Żubry i będziemy spacerować po parku.kiedy koło 15 znaleźliśmy się na miejscu okazało się, że niewiele zobaczymy- w niedziele o 15 wszystko (poza Skansenem) jest już zamykane. Niewiele nam zostało, idziemy do Skansenu.



Skansen nie tylko Pszczyny.


O skansenie czytałam już wcześniej. Wiedziałam więc, że  to miejsce jest zlepkiem kilku miast. To jedyne miejsce w Pszczynie, gdzie można podziwiać architekturę drewnianą. Po pożarze miasta w 1748 roku zakazano stawiania budynków drewnianych. Sam Skansen Zagroda Wsi Pszczyńskiej powstał w latach 70 XX wieku, a tworzą go budynki zwiezione z okolicy. Dlatego też wchodzimy tam przez bramę kościelną z Gołkowic, a bilety kupujemy w szopie z Frydka. Budynki świadczą o kunszcie tutejszych cieśli, którzy budowali z poziomych belek, ułożonych jedna na drugiej, a spadziste dachy kryli gontem, ani śladu muru! W  skansenie są stodoły, wozy, narzędzia (wiedzieliście, że widły mogą być całe z drewna?!), spichlerze, wozownia, pasieka ( w której są różne rodzeje uli) i chałupy wraz z całym wyposażeniem. Dodatkowo nagrania, które lecą z głośników sprawiają wrażenie, jakby to miejsce nadał żyło. Rżenie koni, czy dziewczęcy głos śpiewający piosenki do swego Jasieńka podczas mycia naczyń i innych domowych obowiązków. 


Wrócimy tu jeszcze.

Pewnym jest, że w najbliższym czasie tam pojedziemy znowu, trochę wcześniej i  nie po całonocnym podbijaniu świata. Mimo że tylko Skansen udało nam się odhaczyć to zrobił na mnie takie wrażenie, że postanowiłam dać mu osobny post. Polecam to miejsce, Chociaż w niejednym skansenie w Polsce już byłam, to tylko pszczyński zrobił na mnie takie wrażenie.

Pozdrawiam, Ewe

piątek, 2 grudnia 2016

Scianka dla każdego!

Wspinaczka.

Brzmi strasznie i męcząco. Męcząco- słusznie, strasznie- niekoniecznie. Jeżeli nie macie planów na popołudnie, pogoda średnio pozwala na rower (pomijam całorocznych zapaleńców), na siłownie to dziś się nie chce, biegać też nie bardzo, a może nie chce Ci się oglądać telewizji, w sumie nie lubisz jakoś specjalnie sportów, ale fajnie by było coś zrobić to.... Polecam ściankę wspinaczkową.!

 

Aktywność dla każdego.

Jest to rodzaj aktywności fizycznej, która każdemu może dać ogrom satysfakcji (zakładając, że nie masz lęku wysokości). Przede wszystkim, żeby zacząć nie trzeba się jakoś specjalnie spinać. Przed pierwszym wejściem jest obowiązkowe szkolenie z asekuracji (w Bytomiu płatne 10 zł za osobę, o ile dobrze pamiętam), trwa ono około 30 minut. Instruktor pokazuje Ci jak robić węzły, sprawdzać je i pilnować, żeby osoba 20 metrów nad Tobą nie zginęła jeżeli odczepi się od ściany(; Po tym szkoleniu spokojnie wybierasz ścianę i powoli suniesz w górę do dzwoneczka, którego dźwięk daje Ci tyle energii, że OJEŻU!

 

Sprzęt.

Tak jak z wyjściem na siłownie, tak z wyjściem na ściankę wiele kobiet staje przed ogromnym dylematem. NIE MAM SIĘ W CO UBRAĆ! "Wszyscy będą mieli SPE-CJA-LI-STY-CZNE ubrania i buty i pewnie cały sprzęt, a ja wyjdę i nie dość, że nie wiem co i jak, to jeszcze jak uboga krewna będę wyglądać.!". Nie wpadajcie od razu w szał zakupów wspinaczkowych. Jeżeli nie planujesz jechać od razu na jurę, to wystarczy kilka wygodnych rzeczy i wypożyczony sprzęt. To nie jest Łódzki Fashion Week. Ja przyznaję, że o ile na siłownie już jakiś czas kupuje rzeczy, które mają być funkcjonalne i ładne (baba), o tyle na ściankę ubieram legginsy, bluzę i stare, wysłużone już conversy. Wystarczy na 3h wspinaczki w miesiącu.

 

Od czego zacząć.

Jeżeli jesteś pierwszy raz, nie bój się, że się "zbłaźnisz". Nie Ty pierwszy, nie ostatni. Pytaj, poproś o pomoc, sprawdzenie węzłów- uwierz mi (uwieram), że ludzie, którzy tam są chętnie pomogą. I nie wstydź się wybierania łatwych tras. Moje pierwsze kilka wejść było na ściance.... ze zwierzaczkami. "Prawa ręka na rybkę, żółwika masz po lewej stronie, dawaj nogę na żółwika!"- uwierzcie, żółwik i rybki są doskonałym pomysłem na początek. No i ta dodatkowa motywacja, kiedy jakiś dziesięciolatek Cię wyprzedza! (;


Sama mogę polecić bytomską Skarpę, świetna obsługa, jak dotąd nie było tłumów, a ceny nie zwalają z nóg. Dodatkowo można korzystać z karty Fitprofit, co dla mnie jest ogromnym plusem-płacę tylko 'zeta' za sprzęt.

Myśleliście kiedyś o takiej formie spędzania wolnego czasu? Ja w tym roku spróbuję (po raz drugi) zimowych sportów, jakieś rady?(:

Pozdrawiam, Ewe

Magia sprzątania

 Nie należę, zdecydowanie, do osób pedantycznych. Owszem- lubię gdy wokół mnie jest czysto, ale najlepiej by było jakby porządek wziął przykład z bałaganu i robił się sam. Niestety, nie jest tak pięknie i zaczarowane myszki, czy cholerne małe elfy nie przyjdą ogarnąć przeciętnemu człowiekowi mieszkania, więc (chcąc nie chcąc) czasami trzeba się wziąć do roboty.
Jednak muszę się przyznać, że nic mnie nie relaksuje tak,  jak właśnie mycie okien, czy posprzątanie, w wolny dzień, mieszkania od sufitu do podłogi. Może to wynikać z tego, że od razu widać efekty i sprawia to przyjemność, albo z tego, że lubię być w ruchu, albo z czegokolwiek innego. Czasem, po prostu wstaję rano i wiem, że muszę umyć okna bo inaczej będę miała zły dzień.

 

Magia sprzątania

Książka, co prawda wyszła już sporo czasu wstecz, ale doczekała się drugiej części- dlatego postanowiłam zrecenzować co przeczytałam. Magia sprzątania okazała się bestsellerem, japońska autorka Marie Kondo sprzedała kilka MILIONÓW egzemplarzy swojego poradnika na całym świecie.
W czym tkwi fenomen książki? Przyznam szczerze, że nie wiem.

Listy, książki, zdjęcia- wyrzucamy!

Pani Kondo w książce zaznacza, że sprzątanie trzeba zacząć od wielkiego wyrzucania wszystkiego co zbędne. Sama jestem przeciwniczką gromadzenia rzeczy "bo kiedyś się przyda". Przestałam wierzyć, że schudnę do ulubionych spodni z gimnazjum, a kolejne pudełko do trzymania "czegoś" od razu ląduje w śmietniku. Dla mnie jasne- dla innych może nie, więc okej, niech pisze o tym, że zaśmiecanie mieszkania nie prowadzi do porządku. Ale! Autorka posunęła się o krok dalej, ja osobiście nie mogę się z nią zgodzić. Jedną z tez, która jest przedstawiona w tej książce zakłada, że z domu powinniśmy wyrzucić książki (zostawić max 10), stare zdjęcia i listy. Hola, hola młoda damo! Jedyną książką, którą mogę wyrzucić jest Magia sprzątania, wara od moich zdjęć i listów! Zdecydowanie wolę zaśmiecać mieszkanie, niż tylko wrzucać zdjęcia do odpowiednich folderów, a listy podpinać do odpowiednich grup na mejlu.

Porozmawiaj ze skarpetkami.

O ile kilka rad, które znalazłam w tej książce wprowadziłam w życie (pomijając oczywiście wyżej wymienione wyrzucanie książek itp), o tyle nie rozumiem idei rozmawiania z ubraniami. Autorka uważa, że naszym skarpetkom (których nie możną zwijać w kulkę) należy się szacunek i podziękowanie za to, że nam służą. To samo tyczy się wszystkich innych ubrań, butów i przedmiotów użytku codziennego.Tak więc, wracam do domu po pracy, witam się z łyżką do butów, dziękuję jej, że pomogła mi ubrać moje botki, którym jutro, w ramach podziękowania, kupię kwiaty. (?) Sory- nie ma chyba na tyle dobrych narkotyków, żebym zaczęła rozwodzić się nad wszystkim czego używam i z honorami, kwiatami i orkiestrą (na)dętą dziękowała każdego dnia, że mogłam ubrać, wyprasować i jeszcze nawet pochodzić w spodniach, majtach i swetrze.

Dla kogo ta książka?

Magia sprzątania jest świetną książką dla ludzi, którzy próbują uporządkować swoje życie, zaczynając od przestrzeni wokół siebie. Wydaje mi się, że nie można jej brać zbyt dosłownie, a prawdy w niej zawarte są bardziej uniwersalne niż mogłoby się wydawać na pierwszy rzut oka. Co prawda nie zamierzam wyrzucać swoich książek, ale kto wie? Może skuszę się, z ciekawości i zakupię drugą część?


Ze skrajności w skrajność, od Chu...wej Pani Domu  do Kobiety, która rozmawia ze skarpetkami. Czytaliście którąś z tych propozycji? A może już ktoś ma część drugą?
Pozdrawiam, Ewe