środa, 5 kwietnia 2017

10 powodów

Mamy już kwiecień i wydaje mi się, że jest to już czasy kiedy możemy zweryfikować nasze postanowienia noworoczne. Nie jestem ich zwolenniczką, raczej się w to nie bawię, ale tym razem było inaczej. To przecież bardzo proste- wrócić do regularnych ćwiczeń i czytać minimum 4 książki w miesiącu. Pfffff.


Dlaczego nie warto czytać książek.


1. Czytanie książek psuje wzrok.

Przez te głupie książki z małymi czarnymi literkami, w większości bez obrazków, czytane  gdzie popadnie musimy wytężać wzrok. Słabe światło w pociągu, ciągłe telepanie w autobusie i zanim się obejrzysz bolą Cię oczy, zaczyna boleć głowa a za kilka lat nie będziesz mógł nawet przeczytać, która kasa w TESCO jest do dziesięciu produktów!
Zdecydowanie zdrowie jest najważniejsze(:


2. Czytanie książek buduje wyidealizowany obraz społeczeństwa.

Czytałaś Pięćdziesiąt Twarzy Greja ? Ja tak. A może czytałaś tę trylogię o Rosjance i Amerykańcu podczas wojny? Albo przynajmniej serie nie dla mamy nie dla taty lecz dla każdej małolaty ?  Jest tam namiętność, miłość na 102 i przyjaźń ponad wszystko. I marzysz później o takim Aleksandrze, który ucieka z carskiej Rosji, żeby dostać się do swojej ukochanej i szukasz takiego dla siebie. Wysokiego, przystojnego, wykształconego, a odważnego jak stado koni. I płaczesz z kotem na kolanach i lampką wina, że nie ma prawdziwych mężczyzn.


3. Czytanie książek sprawia ból.

Pomijając już oczy z punktu pierwszego to trzeba pamiętać, że czytasz często w niewygodnych pozycjach, że książka może spaść Ci na głowę czy stopę jak będziesz po coś sięgał z najwyższej półki, że plecy wysiadają od targania w torebuni sześciuset stronicowego tomiszcza.



4. Czytanie książek sprawia, że nikt Cię nie lubi.


Bo i po co miałby się ktokolwiek zadawać z przeintelektualizowanym gnojem, który wszystkich wokół poprawia,a każde zdanie zaczyna od "a ja ostatnio czytałem". W jakim Ty świecie żyjesz?! Kto jeszcze czyta?!


5. Czytanie książek zabiera Ci czas, który możesz spożytkować o wiele lepiej.

Mogłeś oglądać telewizje: hity tygodnia, wiadomości- zbudowałbyś sobie jakiś światopogląd i mógłbyś po raz kolejny obejrzeć Avatara.


6. Czytanie książek nie pomaga uczyć się ortografii


Od tego jest podkreślanie błędów w Wordzie.


7. I nie uczy nowych słów.


Od tego są google i "słowo słownik synonimów" ENTER.



8. Czytanie to snobizm.


Chyba nie chcesz być snobem? Po co to czytasz? Przecież już nakręcili film. i to w czy de!


9. Czytanie książek to marnowanie pieniędzy.


No bo niby można wypożyczać książki- ale każdy "książkoholik" wie, że nie liczy się ilość przeczytanych książek, a ilość książek na półkach. Nikt Ci nie uwierzy jak powiesz, że przeczytałeś Potop, Ale jak będziesz go miał na półce to każdy kto podejdzie do Twojej biblioteczki powie "O! masz Potop!"


10. Czytanie książek sprawia, że nie myślisz o rzeczach ważnych.


Czytałeś o psie, który jeździł koleją ? Jako konduktor, z ręką na sercu mówię Wam- nie pojechałby za daleko. Ale to nie ma znaczenia. To wszystko jest spiskiem rządu. Oni nie chcą żebyś wiedział.! Oni nie chcę, żebyś oglądał wiadomości. Oni chcą, żebyś rozczulał nie nad pieskiem. Ale my się nie damy. 520 plus cena biletu Pnie Psie!




Ps. Jak na razie z tego postanowienia się wywiązuję w stu procentach (;

Pozdrawiam!









niedziela, 11 grudnia 2016

Pszczyna na dwa razy

4 nad ranem, siedzimy w pubie i pełni nowych pomysłów (jeden lepszy od drugiego) jak zmienić świat, życie i przede wszystkim siebie. "Przydałoby się trochę polotu i finezji w tym smutnym jak pizda mieście"- więc już otwieramy nowe biznesy, wiemy, że czeka nas dużo pracy i przeszkód, ale przecież o tym pomyślimy jutro jak wstaniemy. Będziemy ciężko walczyć o to miasto o siebie i przestaniemy jeść mięso (żartuję, aż tak źle nie jest nawet o 4 nad ranem w pubie). Ale zanim to wszystko zrobimy to jutro z samego rana zaczniemy korzystać z tego, że cały świat mamy w zasięgu ręki, więc jutro, tak- JUTRO wyjeżdżamy GDZIEŚ, przecież WSZYSTKO możemy, jesteśmy pokoleniem, które WSZYSTKO MOŻE.



Kiedy obudziłam się rano

o 13 przeczytałam tylko smsa "może innym razem pojedziemy, jeszcze nie mogę siadać za kierownicę."- rozumiem, ja nie wiem jeszcze czy mogę siadać, a co dopiero za kierownicę. Ale cóż- nie ryzykujesz nie wygrywasz- siadać mogę, chodzić też- nie jest źle, nawet nie ma kaca, tylko lekko boli głowa. Więc trzeba coś zrobić z tak piękną niedzielą, a przynajmniej z tym co z niej zostało (jakieś 4h słońca). Zbieramy tyłeczki, sprawdzamy połączenia i idziemy na dworzec kolejowy- tam nikt nie ocenia;)

Pszczyna.

Ruszamy do Pszczyny, blisko i sporo ciekawych miejsc. Ja byłam tam tylko raz w życiu (nie licząc kilkuset sytuacji kiedy w związku z pracą jestem na peronie- liczy się?:) na koncercie- Dni Pszczyny to taki mały festiwal rockowej muzyki.  Więc jedziemy! Zobaczymy Pałac, wieże ciśnień, Skansen, Żubry i będziemy spacerować po parku.kiedy koło 15 znaleźliśmy się na miejscu okazało się, że niewiele zobaczymy- w niedziele o 15 wszystko (poza Skansenem) jest już zamykane. Niewiele nam zostało, idziemy do Skansenu.



Skansen nie tylko Pszczyny.


O skansenie czytałam już wcześniej. Wiedziałam więc, że  to miejsce jest zlepkiem kilku miast. To jedyne miejsce w Pszczynie, gdzie można podziwiać architekturę drewnianą. Po pożarze miasta w 1748 roku zakazano stawiania budynków drewnianych. Sam Skansen Zagroda Wsi Pszczyńskiej powstał w latach 70 XX wieku, a tworzą go budynki zwiezione z okolicy. Dlatego też wchodzimy tam przez bramę kościelną z Gołkowic, a bilety kupujemy w szopie z Frydka. Budynki świadczą o kunszcie tutejszych cieśli, którzy budowali z poziomych belek, ułożonych jedna na drugiej, a spadziste dachy kryli gontem, ani śladu muru! W  skansenie są stodoły, wozy, narzędzia (wiedzieliście, że widły mogą być całe z drewna?!), spichlerze, wozownia, pasieka ( w której są różne rodzeje uli) i chałupy wraz z całym wyposażeniem. Dodatkowo nagrania, które lecą z głośników sprawiają wrażenie, jakby to miejsce nadał żyło. Rżenie koni, czy dziewczęcy głos śpiewający piosenki do swego Jasieńka podczas mycia naczyń i innych domowych obowiązków. 


Wrócimy tu jeszcze.

Pewnym jest, że w najbliższym czasie tam pojedziemy znowu, trochę wcześniej i  nie po całonocnym podbijaniu świata. Mimo że tylko Skansen udało nam się odhaczyć to zrobił na mnie takie wrażenie, że postanowiłam dać mu osobny post. Polecam to miejsce, Chociaż w niejednym skansenie w Polsce już byłam, to tylko pszczyński zrobił na mnie takie wrażenie.

Pozdrawiam, Ewe

piątek, 2 grudnia 2016

Scianka dla każdego!

Wspinaczka.

Brzmi strasznie i męcząco. Męcząco- słusznie, strasznie- niekoniecznie. Jeżeli nie macie planów na popołudnie, pogoda średnio pozwala na rower (pomijam całorocznych zapaleńców), na siłownie to dziś się nie chce, biegać też nie bardzo, a może nie chce Ci się oglądać telewizji, w sumie nie lubisz jakoś specjalnie sportów, ale fajnie by było coś zrobić to.... Polecam ściankę wspinaczkową.!

 

Aktywność dla każdego.

Jest to rodzaj aktywności fizycznej, która każdemu może dać ogrom satysfakcji (zakładając, że nie masz lęku wysokości). Przede wszystkim, żeby zacząć nie trzeba się jakoś specjalnie spinać. Przed pierwszym wejściem jest obowiązkowe szkolenie z asekuracji (w Bytomiu płatne 10 zł za osobę, o ile dobrze pamiętam), trwa ono około 30 minut. Instruktor pokazuje Ci jak robić węzły, sprawdzać je i pilnować, żeby osoba 20 metrów nad Tobą nie zginęła jeżeli odczepi się od ściany(; Po tym szkoleniu spokojnie wybierasz ścianę i powoli suniesz w górę do dzwoneczka, którego dźwięk daje Ci tyle energii, że OJEŻU!

 

Sprzęt.

Tak jak z wyjściem na siłownie, tak z wyjściem na ściankę wiele kobiet staje przed ogromnym dylematem. NIE MAM SIĘ W CO UBRAĆ! "Wszyscy będą mieli SPE-CJA-LI-STY-CZNE ubrania i buty i pewnie cały sprzęt, a ja wyjdę i nie dość, że nie wiem co i jak, to jeszcze jak uboga krewna będę wyglądać.!". Nie wpadajcie od razu w szał zakupów wspinaczkowych. Jeżeli nie planujesz jechać od razu na jurę, to wystarczy kilka wygodnych rzeczy i wypożyczony sprzęt. To nie jest Łódzki Fashion Week. Ja przyznaję, że o ile na siłownie już jakiś czas kupuje rzeczy, które mają być funkcjonalne i ładne (baba), o tyle na ściankę ubieram legginsy, bluzę i stare, wysłużone już conversy. Wystarczy na 3h wspinaczki w miesiącu.

 

Od czego zacząć.

Jeżeli jesteś pierwszy raz, nie bój się, że się "zbłaźnisz". Nie Ty pierwszy, nie ostatni. Pytaj, poproś o pomoc, sprawdzenie węzłów- uwierz mi (uwieram), że ludzie, którzy tam są chętnie pomogą. I nie wstydź się wybierania łatwych tras. Moje pierwsze kilka wejść było na ściance.... ze zwierzaczkami. "Prawa ręka na rybkę, żółwika masz po lewej stronie, dawaj nogę na żółwika!"- uwierzcie, żółwik i rybki są doskonałym pomysłem na początek. No i ta dodatkowa motywacja, kiedy jakiś dziesięciolatek Cię wyprzedza! (;


Sama mogę polecić bytomską Skarpę, świetna obsługa, jak dotąd nie było tłumów, a ceny nie zwalają z nóg. Dodatkowo można korzystać z karty Fitprofit, co dla mnie jest ogromnym plusem-płacę tylko 'zeta' za sprzęt.

Myśleliście kiedyś o takiej formie spędzania wolnego czasu? Ja w tym roku spróbuję (po raz drugi) zimowych sportów, jakieś rady?(:

Pozdrawiam, Ewe

Magia sprzątania

 Nie należę, zdecydowanie, do osób pedantycznych. Owszem- lubię gdy wokół mnie jest czysto, ale najlepiej by było jakby porządek wziął przykład z bałaganu i robił się sam. Niestety, nie jest tak pięknie i zaczarowane myszki, czy cholerne małe elfy nie przyjdą ogarnąć przeciętnemu człowiekowi mieszkania, więc (chcąc nie chcąc) czasami trzeba się wziąć do roboty.
Jednak muszę się przyznać, że nic mnie nie relaksuje tak,  jak właśnie mycie okien, czy posprzątanie, w wolny dzień, mieszkania od sufitu do podłogi. Może to wynikać z tego, że od razu widać efekty i sprawia to przyjemność, albo z tego, że lubię być w ruchu, albo z czegokolwiek innego. Czasem, po prostu wstaję rano i wiem, że muszę umyć okna bo inaczej będę miała zły dzień.

 

Magia sprzątania

Książka, co prawda wyszła już sporo czasu wstecz, ale doczekała się drugiej części- dlatego postanowiłam zrecenzować co przeczytałam. Magia sprzątania okazała się bestsellerem, japońska autorka Marie Kondo sprzedała kilka MILIONÓW egzemplarzy swojego poradnika na całym świecie.
W czym tkwi fenomen książki? Przyznam szczerze, że nie wiem.

Listy, książki, zdjęcia- wyrzucamy!

Pani Kondo w książce zaznacza, że sprzątanie trzeba zacząć od wielkiego wyrzucania wszystkiego co zbędne. Sama jestem przeciwniczką gromadzenia rzeczy "bo kiedyś się przyda". Przestałam wierzyć, że schudnę do ulubionych spodni z gimnazjum, a kolejne pudełko do trzymania "czegoś" od razu ląduje w śmietniku. Dla mnie jasne- dla innych może nie, więc okej, niech pisze o tym, że zaśmiecanie mieszkania nie prowadzi do porządku. Ale! Autorka posunęła się o krok dalej, ja osobiście nie mogę się z nią zgodzić. Jedną z tez, która jest przedstawiona w tej książce zakłada, że z domu powinniśmy wyrzucić książki (zostawić max 10), stare zdjęcia i listy. Hola, hola młoda damo! Jedyną książką, którą mogę wyrzucić jest Magia sprzątania, wara od moich zdjęć i listów! Zdecydowanie wolę zaśmiecać mieszkanie, niż tylko wrzucać zdjęcia do odpowiednich folderów, a listy podpinać do odpowiednich grup na mejlu.

Porozmawiaj ze skarpetkami.

O ile kilka rad, które znalazłam w tej książce wprowadziłam w życie (pomijając oczywiście wyżej wymienione wyrzucanie książek itp), o tyle nie rozumiem idei rozmawiania z ubraniami. Autorka uważa, że naszym skarpetkom (których nie możną zwijać w kulkę) należy się szacunek i podziękowanie za to, że nam służą. To samo tyczy się wszystkich innych ubrań, butów i przedmiotów użytku codziennego.Tak więc, wracam do domu po pracy, witam się z łyżką do butów, dziękuję jej, że pomogła mi ubrać moje botki, którym jutro, w ramach podziękowania, kupię kwiaty. (?) Sory- nie ma chyba na tyle dobrych narkotyków, żebym zaczęła rozwodzić się nad wszystkim czego używam i z honorami, kwiatami i orkiestrą (na)dętą dziękowała każdego dnia, że mogłam ubrać, wyprasować i jeszcze nawet pochodzić w spodniach, majtach i swetrze.

Dla kogo ta książka?

Magia sprzątania jest świetną książką dla ludzi, którzy próbują uporządkować swoje życie, zaczynając od przestrzeni wokół siebie. Wydaje mi się, że nie można jej brać zbyt dosłownie, a prawdy w niej zawarte są bardziej uniwersalne niż mogłoby się wydawać na pierwszy rzut oka. Co prawda nie zamierzam wyrzucać swoich książek, ale kto wie? Może skuszę się, z ciekawości i zakupię drugą część?


Ze skrajności w skrajność, od Chu...wej Pani Domu  do Kobiety, która rozmawia ze skarpetkami. Czytaliście którąś z tych propozycji? A może już ktoś ma część drugą?
Pozdrawiam, Ewe

niedziela, 20 listopada 2016

Ch...owa Pani Domu

Jak to jest z tym czytaniem?

Ponoć trzydzieści i trochę procent Polaków  zdeklarowało, że w zeszłym roku przeczytało przynajmniej jedną książkę. Mogę się pochwalić,że należę do tej mniejszości, ba! przeczytałam nawet więcej niż dwie,czy trzy! Co prawda nie jestem molem książkowym. Nie czytam dziesięciu tomiszczy miesięcznie, a wszystkie nie muszą mieć co najmniej 800 stron (inaczej to nowelka), ale chętnie sięgam po jakiś tomik poezji, albo...


Literatura niezbyt piękna.

I nie mam tu na myśli wspaniałych historii Batille'a., czy innych obrzydliwości, które można przeczytać pod wieloma nazwiskami. Myślę o tych książkach które się nagle stają modne i nikt nie wie dlaczego. Z ciekawości, co przyciąga tak wielu czytelników, sięgnęłam m.in. po 50 twarzy Greya (tak, całą trylogię machnęłam, a co!), Magię sprzątania, czy Ch...ową Panią Domu.  


Chujowa Pani Domu

Ja wiem, że w świecie, który przesadnie dąży do perfekcji potrzebny był głos rozsądku. Przynajmniej ja miałam dość testów białych rękawiczek, kobiet będących matkami roku, gdzie Super Niania się chowa, sprzątaczkami, że Pani Rozenek  byłaby zawstydzona, kochankami od których może się uczyć sama Sasha Grey, a przy tym wszystkim pieką bezglutenowe ciasta, chodzą na siłownie 10 razy w tygodniu, przynajmniej 6h dziennie spędzają z pociechami bawiąc się i NIGDY nie włączają telewizji, za to przeczytają książkę, przepłyną 47 basenów, a wieczorem wyglądając jak milion dolarów. Ale, o ile nie zgadzam się z coachami, którzy krzycząc pytają 'kto mi zabrał marzenia' o tyle nie zgadzam się z obrazem, który w swoim 'anty-poradniku' pokazała Pani Kostyszyn.

Majtki na okres, majtki do łóżka

Autorka opisuje w swojej książce (dosyć często w zabawny sposób) sytuacje, które dotykają wszystkich kobiet świata. Polemizuje z wyidealizowanym światem telewizji zastanawiając się m. in. skąd te wszystkie aktorki mają tyle kompletów bielizny. Przyznaje się do wielu rzeczy, o których nigdy nikt nie mówi na głos. I tak jak wiele z nas ma dość wymogów jakie stawia się przed kobietą. Ma dość tego, że ma być w życiu zarówno mężczyzną (same chciałyście równouprawnienia!), jak i kobietą (bo nie mogę się czuć przez Ciebie mężczyzną!).  Mamy być pewne siebie, zadbane, w domu musi być posprzątane, ugotowane, mamy chodzić do pracy, do kościoła, na hiszpański i Wyższą Szkołę Wyboru Najlepszych Szczoteczek do Pucowania Fugi.

Kiepska z wyboru

Ale to, że ktoś sobie nie radzi ze swoją rolą w społeczeństwie nie jest powodem do napisania książki, która stara się być usprawiedliwieniem nijakiego życia autorki. Nie chciałabym, żeby kobiety się utożsamiały z tą bohaterką.  I nie chodzi o to, że ja sama jestem tak świetna, że krytykuję Panią Kostyszyn za to, że nie jest idealna. Żadna kobieta nie jest. Żaden mężczyzna  też nie. Ale pisanie książki o swoim niezbyt udanym życiu i udowadnianie wszystkim, że tak powinno być nie jest fair względem ludzi, którzy jednak się starają. 

Recenzje zawsze pochlebne

Mimo że książkę uważam za kiepską, mimo że autorkę posądzam o grafomanię, a bycie "Chujową Panią Domu " nie jest dla mnie komplementem, to muszę przyznać, że książka ta doczekała się wielu bardzo pozytywnych recenzji. I za to chciałam podziękować Autorce.
Pani Magdaleno, dziękuję bo czytając recenzje Pani książki znalazłam kilka ciekawych blogów, które teraz śledzę zawzięcie
Dziękuję też za to, że może przeczytają Pani tekst ludzie, którzy w zeszłym roku nie wzięli ani jednej książki do rąk a tytuł może zachęci do zobaczenia dlaczego uważa się Pani za tak kiepską osobę.

Z drugiej strony, czy nie jest tak, że czasem my wszystkie, wchodząc do domu myślimy "kurz leży na szafkach, to i ja poleżę"?

Pozdrawiam, Ewe

wtorek, 1 listopada 2016

30h podróży

AUTOKAREM?!

I to TRZYDZIEŚCI godzin?! Zwariowaliśmy chyba. Przeca ja mam chorobę lokomocyjną! Jeżeli jedziemy autokarem to ja poproszę milion woreczków. Tzn. milion na pierwsze dziesięć godzin. Później to już sama nie wiem.

Czyli jak jechać 30h i nie zwariować.

Brzmi strasznie, ja się nastawiłam na najgorsze. Będzie mnie bolał tyłek, będzie mim niedobrze, nie da się przecież usiedzieć tyle czasu. A co jeżeli się wydłuży? I jeszcze dzieci! Na pewno będzie ich milion, a dzieci płaczą i wymiotują, a jak one zaczną to i ja nie wytrzymam. i będę płakać i robić inne rzeczy z nimi też. No i jeszcze najważniejsze! Co jeżeli będę musiała SIKU, a będzie dopiero po postoju?!

Jak się przygotować?

Przede wszystkim nie taki diabeł straszny jak go malują. Ja ze swojego doświadczenia, niezbyt dużego, bo raptem 60h spędziłam w autokarze, mogę Wam polecić poduszki pod kark.(; Są mega wygodne, głowa Ci nie opada, kark nie sztywnieje i nie boli. Sami musimy się zaopatrzyć  w nowe (jedna nam pękła w drodze do Grecji, więc Dzióbek nie miał tak wygodnej podróży), ale nie wyobrażam sobie już podróży bez nic.
Po drugie kwestia jedzenia. W drodze na miejsce jest to o tyle łatwiejsze, że wszystko możemy przygotować w domu, spakować, generalnie luzik. Z powrotem już nie jest tak kolorowo. Nam po prostu nie chciało się wszystkiego przygotowywać, zdecydowanie woleliśmy ostatni spacer po mieście. Oczywiście minimum żarcia spakowaliśmy, ale było zdecydowanie za mało. Dlatego, za obiad jakiś, czy kanapkę w Maku płaciliśmy kartą, banki dają teraz całkiem dobre warunki przewalutowania, więc warto się z nimi zapoznać.
Postój w Macedonii

Nastawienie

Dużo robi też podejście do tematu. Ja założyłam, z góry, że ta podróż będzie okropna. Będzie niewygodnie, głośno, mało miejsca i postoje to w ogóle odbędą się raz na 10h. Oczywiście się myliłam. Postoje były średnio co 3-4h. Trwały od 10 -40 minut, w zależności od zapotrzebowania. (; Warto wiedzieć, że kawę/ herbatę można kupować u kierowców autobusu, a nie wydawać już na start ciężko zarobione ojro(; Dlaczego o tym mówię? W wielu krajach zapłacisz w euro, ale resztę dostaniesz już w lokalnej walucie, więc jeżeli zagraniczne płatności kartą nadal Cię przerażają to za część rzeczy możesz płacić starą dobrą złotówką (;

Maraton filmowy

No i najważniejsze, wyobraź sobie, że wybierasz najgorsze polskie filmy. Jakaś Kac Wawa, Last Minute i Gulczas, a jak myślisz. Siadasz w jakimś dosyć gównianym kinie, którego właściciel nadal wierzy, że będzie miało jeszcze swoje 5 minut. Niewygodnie jak cholera, dupa boli, czujesz gotowane jajka i czipsiory. Siadasz tam z czterdziestoma innymi osobami i każdy chętnie wyraża swój zachwyt nad polską kinematografią. Zaczyna się seans. Reklama Gali i Berlinek, coś na wzdęcia i na kaszel, ekran się robi biały, 3, 2, 1

Oglądamy Last minute

I oglądasz przez  piętnaście z trzydziestu godzin beznadziejne filmy, a najgorsze jest to, że pod polską granicą zaczynasz uważać, że TEN FILM to już SERIO  był całkiem DOBRY(;


Pozdrawiam, Ewe

poniedziałek, 24 października 2016

Plaże Pargi

O samych plażach będzie krótko. Raczej nie jesteśmy zwolennikami plażingu i smażingu. Przez boskie dziesięć dni wakacji na plaży może, ale to najbardziej optymistyczna wersja, spędziliśmy około ośmiu godzin. Niezły wyczyn, nie Janusze?(:  Tak czy owak plaże są nieodłącznym elementem  wakacji. I nie ma w tym nic złego. Nam służyły jako teren do treningów, sąsiadom jako element całodniowego zapełniacza między posiłkami, a innym jako miejsce przerwy między jednym, a drugim nurkowaniem. 
Jak już wcześniej wspominałam w Pardze wybór plaż jest spory (jak na miasteczko z niespełna dwoma tysiącami mieszkańców). Spróbuję je teraz jakoś lepiej dookreślić

Valtos 

Jest to trzykilometrowa plaża żwirowo piaskowa. Jak na każdej plaży, w tym miasteczku, można tu wypożyczyć leżaki i parasole. Nowością była tu możliwość wypożyczenia sprzętu wodnego, czy możliwość skorzystania z przeróżnych atrakcji takich jak pływanie pontonem za motorówką, czy zepsuty surfing z wiosłem, to była jedyna plaża (chyba), która oferowała coś ponad miejsce do leżenia.(; Dodatkowo jest świetnie zorganizowana. Znajdziemy na niej prysznice, przebieralnie i sporo miejsc parkingowych. A przy plaży są kawiarnie, tawerny i minimarkety. Jest tam także naturalna mielizna, która zachęca wszystkich fanów nurkowania. Wydaje mi się, że jest to najbardziej wszechstronna plaża, która zadowoli prawie każdego. My tam chodziliśmy biegać, całkiem przyjemne miejsce. Aha! Jak byliśmy tam z rana to na plaży były prowadzone zajęcia jogi. Niestety nie wiem, czy organizowane są dla wszystkich, czy dla konkretnego hotelu. Z 'centrum' Pargi można tam dojść schodami weneckimi, albo złapać wodną taksówkę. Z tego co się orientuję to na Valtos podwożą za 2 euro (;

Lichnos

Plaża, do której dotrzemy w trojaki sposób. Przez gaje oliwne i kapliczkę (tę na szczycie góry), drogą asfaltową, taksówką wodną, bądź zwykłą (koszt jednej i drugiej ok 8 euro). My wybraliśmy najdłuższą, acz najprzyjemniejsza drogę w stronę plaży- właśnie przez kapliczkę. Plaża jest piaszczysto żwirowa, możliwy jest wynajem leżaków, a wokół są hotele i białe szeregowe domki. Wyraźnie podzieliła się na dwie strony, a umownym punktem był postój wodnych taksówek. po jednej stronie plaży rodziny z dziećmi, po drugiej można opalać się topless. W drogę powrotną wybraliśmy się krótszą drogą- asfaltową, chociaż planowaliśmy wracać łódką. Taksówka miała wypływać o 14, jednak Pan Kapitan spojrzał na nas z wyrzutem, że chcemy wracać do miasta, skomentował brak opalenizny i zasugerował, żebyśmy zostali jednak do 16 (on wcześniej nie wypływa) i nabrali trochę koloru. Ponoć w sezonie pływają regularnie, ale ja bym Grekom nie ufała w kwestii pracy(; 



Krioneri 

Plaża najbardziej oblegana przez turystów bo w samym centrum, obok portu. Standardowo możliwość wynajęcia leżaków. Jaki jest jest największy plus? Pomijając oczywiście to, że jest prysznic, przebieralnia. No, ale sama plaża jest kamienista, a nad głową przejeżdżają nam samochody (uroki plaży w centrum miasta). Co z tymi plusami? Zdecydowanie zaletą plaży jest wysepka z kapliczką, do której można dopłynąć, bądź (co wyżsi) przespacerować się morzem.(;





Piso Krioneri 

To maleńka, kamienista plaża, znajdująca się mniej więcej 200 metrów od Krioneri. Jej ogromnym plusem jest na pewno to, że jest najrzadziej odwiedzana. Leżaki, które się tam wynajmuję należą do hotelu, a obsługa bardzo szybko reaguje na potencjalnego klienta hotelowego baru (; Przy samym zejściu na plaże jest Carrefur express- czynny i nawet na towar!






To tyle jeżeli chodzi o plażing i smażing. My sami korzystaliśmy  w tym celu tylko z Krioneri, na piso Krioneri byliśmy raz, na chwilkę. Z tego co się orientuję to najlepszą opinie wśród plażowiczów miało Valtos, więc jeżeli tylko tam byliście to dajcie znać co sądzicie o plażach. Jeżeli zaś się wybieracie, to spróbujcie sprawdzić wszystkie cztery.
Pozdrawiam, Ewe!